NIE TYLKO PORAŻKI
-
Nie wszystkie akcje kończyły się porażką. Rewindykowane przez Lorentza z Niemiec skarby katedry płockiej (kielich i patena Konrada Mazowieckiego z początków XIII wieku oraz relikwiarz św. Zygmunta, dar Kazimierza Wielkiego) zostały w muzeum. Pozostała też piętnastowieczna „Piękna Madonna” z kościoła parafialnego w Kazimierzu nad Wisłą, którą przed wojną przyjął do konserwacji Lorentz, uratował od rabunku i zniszczenia i… zatrzymał w Warszawie, choć mu proces wytaczano i co niedziela z ambony w Kazimierzu wyklinano. Na te wojny i batalie trzeba mieć spory zapas energii i żelazną wolę. Nie brakowało ich nigdy Stanisławowi Lorentzowi, w co uwierzyli wszyscy, nie wyłączając pani Ireny. W czasie pierwszego balu powiedział do niej w tańcu: „Pani będzie moją żoną”. Kategoryczność tego stwierdzenia była o tyle zdumiewająca, że nie tylko widzieli się po raz pierwszy, ale na domiar pani Irena była wówczas zamężna z zupełnie kim innym. — No i, niech pan sobie wyobrazi, Staś dopiął swego — mówi dziś do mnie małżonka profesora, jakby nie otrząsnęła się jeszcze z zaskoczenia.